UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Zrozumiałem

 baner muchy

Tradycja w dawnych muchach… Pamieci Andrzeja Foxa...

 

Tradycja w dawnych muchach…

Był ciepły, jesienny dzień. W zasadzie nic nie zapowiadało, że będzie coś sie działo. Wieczorne emaile odpowiedziały czym będę żył przez najbliższe kilkanaście dni i miesięcy. Muchy Hardy’ego, czy Ziegenspecka to było to coś, co spędzało mi sen z powiek. Otrzymałem zaproszenie od Wojciecha Węglarskiego oraz Andrzeja Foxa na spotkanie i sfotografowanie much z ich kolekcji z dawnych lat renomowanych firm. Oczywiście zaproszenie zostało wcześniej wysłane. Hardy, Ziegenspeck, Milwards to tradycja, z którą dzisiaj mało mamy do czynienia. No może po za Hardym i to tylko ze sprzętem. Wyobrażałem sobie jak będzie to spotkanie wyglądało i nie wiedziałem jak sie zachować w stosunku do żyjących legend polskiego muszkarstwa. Pierwsze spotkanie było z Wojciechem Węglarskim. Dobra kawa, przytulny pokój, w którym spędziliśmy z panem Wojciechem kilka ładnych godzin. i.. no właśnie. Muchy. Najważniejsza w tym wszystkim rzecz. Uczucie jakie towarzyszy muszkarzowi mając w ręce muchę Hardyego z lat trzydziestych, oryginalnego March Browna w takim stanie, że  tylko zawiązać na końcu żyłki i do wody w najbliższy nurt. Mucha poniesie sie sama targana prądami, wirami, podwodnymi przepływami. Co rusz Pan Wojciech wyjmował kolejne muchy do sfotografowania. Pudełek, pudełeczek było kilka, jeśli nie kilkanaście. Już nie pamiętam bo to nie było ważne. Muchy łososiowe, trociowe, muchy mokre na pstrągi i lipienie. A potem... Oryginalny przypon z jedwabiu. W bardzo dobrym stanie. Podczas tego spotkania dowiedziałem sie tylu informacji, których nigdzie nie ma spisanych. Tzw. niektóre „Polskie muchy”, niektóre wynalazki( np. Skawica) to nic innego jak kopie much angielskich, w których z braku oryginalnych materiałów zastępowano innymi, nadając im swoje nazwy( opowieść o powstaniu Skawicy znajdzie się w innym numerze). Albo nasza polska nimfa, ta ciężka, na którą łowił pewnego razu pewien Anglik…w Sromowcach( lata 70). Ale wróćmy do much. Każde pudełko odkrywało coś nowego, coś magicznego. Znalazła się tam mucha ze śmigiełkiem na łososie, Fly Minnow w różnych wariantach, oraz kilka muszek bez nazw. Trudno było je nazwać. Tyle czasu. A czas zrobił już swoje. Potem kolekcja Milword’sa. I znów muchy kultowe, klasyczne. Z jednym wyjątkiem. Haczyk. Inny niż wszystkie. Specyficzny o prostokątnym prawie łuku kolankowym z odchylenie w prawo lub w lewo w zależności od tego, pod którym brzegiem mielibyśmy łowić. I rok 1934.

Spotkanie z P. Andrzejem  Foxem było trochę inne. Mały pokoik w osiedlowym bloku nie mówił o tym, że dla wielu z nas, muszkarzy są tam skarby. Pytań o muchy miałem tak dużo, że w tym roku skończyliśmy robić zdjęcia. Trwało to bez mała rok. Ale jaki to był rok. Muchy Hardy’ego, Farlow, Ziegenspecka. I jeszcze jeden powód dla którego spotkaliśmy się w Krakowie. Muchy Maćka Lachura. Kawał dużej historii muszkarstwa polskiego. Ale o Maćku Lachurze innym razem.

Andrzej Fox zanim pokazał muchy zadał mnóstwo pytań: po co, na co, dlaczego. A co to ta Galeria Muchowa. Jak usłyszał, zobaczyłem jego uśmiech. Pomyślałem sobie, że było warto to wszystko robić. Pierwsze pokazał muchy Hardy’ego. Ileż tego było. Każda zapakowana w pudełeczko metalowe. Szczelnie zamknięte. Czasami było ich tam po kilka ze wzoru. Jak nowe, wczoraj wykonane. Powstawało pytanie czy wszystkie. I znów to samo uczucie. Trzymać historię, część tradycji i naszych pasji. Do tego wykonane przez jedną z najlepszych wtedy firm muszkarskich na świecie. Muchy wykonane w przedziale lat 30-ych czy 40- tych to nie dość, że bardzo dawno, to jeszcze solidnie zrobione.

Pan Andrzej tak wyciągał, i wyciągał. I tylko pytał czy na dzisiaj wystarczy bo dużo tych much. A każdą trzeba zobaczyć. Przechodziliśmy od kolekcji do kolekcji. A w każdym pudełeczku po kilkanaście i kilkadziesiąt much. Cała kolekcja March Brown’a, Blue Quill, Hardy Favourite, Coachman czy Prince Charlie i Pale Water Quill. Wzory, które dzisiaj są obowiązkowe ale niestety nazywane źle, dziwacznie albo nazywane ale nie z takich materiałów. Można by powiedzieć : nowoczesność ale gdzie tradycja, gdzie znajomość much…

Z nieskrywaną starannością i dokładnością Pan Andrzej wyjmował kolejne historie z pudelek. Bo te muchy to historie. I trzeba je pielęgnować. Każda mucha została dokładnie sprawdzona z  katalogiem Hardy’ego z lat 50 tych. A potem kolekcja Ziegenspecka – Woodcock and Orange, Alder, Hofland’s Fancy czy Dun Midge. Warto zobaczyć. Pooglądać. Na koniec Pan Andrzej zostawił muchy Maćka Lachura. Przez wiele lat byli bliskimi kolegami więc jak poszukiwałem much do Galerii Muchowej Macieja Lachura to tylko do p. Andrzeja Foxa. Pokazał dużo much. Istny raj dla kogoś, kto szukał i znalazł. Były tam muchy mokre, trociowe, łososiowe czy muchy suche. Jakby wczoraj wykonane. I to przez nestora muszkarstwa w Polsce. Pokazowi much towarzyszył na koniec oglądanie starej klejonki łososiowej firmy Hardy oraz klejonki na pstrągi i lipienie. Też Hardy’ego. Całość dopełniło pokazanie starego kołowrotka Hardy’ego do obydwóch wędek w różnych klasach.

Stare muchy w Galerii Muchowej dopełniają historii również muchy Stanisława Kozieja. Do Galerii przekazał je syn pana Stanisława Kozieja – Piotr Koziej. Podczas licznych rozmów okazało się, że pan Piotr to zapalony i oddany pasji puszkarz. Pasjonat, który do sprawy much i muszkarstwa podchodzi wręcz entuzjastycznie. Muchy jego taty pochodzą z lat 1947-48  i pokazane są w Galerii Muchowej. Zapraszam również do obejrzenia much z dawnych lat, które wykonywano w różnych spółdzielniach czy sklepach. Są również muchy, które dzięki Panu Wojciechowi Węglarskiemu zachowały się od wędkarza znad Dunajca. Wykonane tak dawno, jeszcze pewnie by złowiły niejedną rybę życia.

To, co zaskoczyło mnie najbardziej to to, że materiały, ich ułożenie, położenie na trzonku haczyka, barwy, słowem wszystkie materiały, z których składała się muszka były w stanie bardzo dobrym. I były dobrze zrobione, bez niechlujstwa.

Myślę, że tradycja, nawet ta prezentowana na zdjęciach pozwoli nam- muszkarzom- na kultywowanie much tradycyjnych. Nie pozwólmy aby muchy były źle nazywane, źle wykonywane, niezgodnie z recepturami tradycyjnymi. Powoduje to mętlik w nazewnictwie a przede wszystkim w warsztacie młodych flytierów. Starajmy się jak najlepiej je wykonywać, bo posiadamy to czego nasi koledzy w dawnych czasach nie posiadali. Narzędzia i materiały. Dzisiaj wręcz doskonałe aby tworzyć muchy. Nie przynęty muchowe.

Zapraszam do obejrzenia much z dawnych czasów na www.galeriamuchowa.pl . Kolekcje, jakich nie znajdziecie nigdzie w świecie.

Zapraszam

Sebastian Ruszkiewicz

( tekst ukazał się w roku 2010 r) muchy były pokazane w Galerii Muchowej. Obecnie strona w rekonstrukcji.

Nasi partnerzy

Ankiety

Jak metodę łowienia na muchę preferujesz
Jaką metodą nimfy łowisz